Przemierzając korytarze 2-piętrowego DK, czułam się trochę jak ksiądz po kolędzie - przed drzwiami pokoi witali mnie Pensjonariusze, którzy wyrazili zgodę na zdjęcie. Jeszcze nigdy nie spotkałam się z tak ogromną chęcią zapamiętania. Bohaterzy zdjęć dowiedzieli się o mojej propozycji na chwilę przed sportretowaniem.
Przyjeżdżam
na umówione spotkanie z Panią Kierownik Domu Kombatanta w
Miechowie, czekam w holu, obserwuję pensjonariuszy, grupka starszych
mężczyzn siedzi i właściwie nic nie mówi, czuję jakby się czas
zatrzymał, niekiedy dochodzi głośne mówienie opiekunów, ktoś
przechodzi, zjeżdża windą, przejeżdża wózkiem, jedna
pensjonariuszka pyta się siedzących czy znowu dziś będą narzekać
czy zapalą z nią papierosa. Przez sekundę pomyślałam, co ja
tutaj robię? Ale jednocześnie wiedziałam, że nie jestem tu
przypadkiem.
Dom
Kombatanta poznałam z opowieści i zdjęć Uczestniczek moich
warsztatów fotograficznych, które prowadziłam w Miechowie.
Odniosłam wrażenie, że jest to miejsce otwarte na różne
inicjatywy i pomysły z zewnątrz.
Najpierw
zaufała mi Kierownik Domu Kombatanta, potem terapeutka –
Małgorzata, która związana jest z DK już 10 lat. Małgorzata od
razu odczytała moje intencje. Małgorzacie zaufali podopieczni.
Dzięki Małgorzacie i Paulinie to wszystko doszło do skutku. To są
takie Anioły tylko, że bez skrzydeł ale w białych kitlach. W ciągu
15 minut znaleźliśmy się z dużą częścią mieszkańców we
wspólnej sali, najpierw Małgorzata zrobiła wprowadzenie, potem ja
opowiedziałam o tym, co chcę zrobić i dlaczego.
Przemierzając
z Pauliną korytarze 2-piętrowego DK, czułam się trochę jak
ksiądz po kolędzie - przed drzwiami pokoi witali mnie
pensjonariusze,którzy wyrazili zgodę na zdjęcie. Paulina
zresztą wszystko koordynowała: ja zapominałam o obiektywach,
kurtkach, plecaku, statywie. I dziwiłam się, że to wszystko jest
ze mną w kolejnych pokojach. Małgorzata pytała o zgodę i
zatroszczyła się o oświadczenia. Część logistyczna poszła tak
sprawnie, że o nic nie musiałam się martwić. Dzięki temu mogłam
skupić się na tym krótkim momencie spotkania.
Jeszcze
nigdy nie spotkałam się z tak OGROMNĄ chęcią zapamiętania.
Mieszkańcy często pytali ile mają zapłacić, jak się
dowiadywali, że za uśmiech, to wręczali mi słodycze, dostałam
też własnoręcznie zrobiony różaniec.
Na
zdjęcia zgodziło się 23 Pensjonariuszy. Z jednej strony szkoda,
że tak dużo spotkań w tak krótkim czasie (mój pobyt w DK trwał
4 godziny), ale z drugiej strony fotografie powstały bez żadnej
aranżacji pomieszczeń, przygotowań, można powiedzieć, że
weszłam z ulicy.
Chciałam
podziękować też i w tym miejscu Małgorzacie i Paulinie za
niesamowitą pomoc, ale też za ciężką pracę każdego dnia, za
niesamowite podejście, z jakim podchodzą do każdego, za to, że
żaden z mieszkańców nie jest dla nich osobą anonimową. Za to, że
ich praca jest ważna a niewidzialna dla ogółu społeczeństwa. Że
kochają swoją pracę. Że ten Dom jest „kolorowy”. To one są
też bohaterkami tego cyklu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz